Wiersze w języku polskim


WIERSZE

Pieśń o rzece Hudson

Rzeka jest miastem.
                            Trawi powolne
nieczystości z kanałów i pożera dymy,
które ocierają się o jej grzbiet każdego rtęciowego
poranka.
                   Barki z ciemnymi
i ułożonymi w stosy kanistrami rujnują
linie świateł nad korytem rzeki.
Barki z ogromnymi wiadrami
odpadów brużdżą odbicia
ogromnych wiader nieładu.
Barki z rozpalonymi światłami
i pijanymi turystami, statki pocztowe,
które zostawiają posmak ropy w powietrzu,
łodzie i masowce z reflektorami, co strzelają
swym blaskiem w drewno wypalone
od wody.
         Wszystko trawi, ciemna
niczym noc; wszystko rysuje
na swej tablicy.
                   A jeśli coś przeszkadza
lub niszczy tę idyllę, której z bulwaru
przyglądają się zamyśleni kochankowie,
całują się, i nikt już nie patrzy na rzekę.

Rzeka jest miastem.

(Słonawy, 1999)
tłum. Aleksandra Jackiewicz

Obrazy / 1

Dziewczyna o jasnych oczach szuka
lampy naftowej, by rozpalić mroki.
Już przeczuwa zamieszanie nocy
w lenistwie wyczerpanego światła.

Ujmuje świeczkę w lewą dłoń
i płomień kieruje ku knotowi.
Łuk z drobinkami piasku migocze
i przepędza, co ciemne, do kąta.     

Odnajduje igłę, swój naparstek       
i gałganki odkładane na kolanach,
by cerować starodawne łaty.

Śpiewy ptaków stają się stłumione
za oknem otwartym w stronę lata.
Choć miało nadejść, czas nic nie mówił.

(Wątłe kształty, 2004)
tłum. Aleksandra Jackiewicz


Prezentacja czasopisma BARCELONA 08009

Jakże nudziłby się między nami
Rimbaud. Bez jego grzywy, jego fajki,
bez pochyłości na skraju drogi,
gdzie można by zasnąć, pozdrowiliśmy się.

Celebruje stary kapłan, ateista
na skutek braku pamięci, poezji.
Kawiarnia Centrum, ulica Girona
sześćdziesiąt dziewięć. Czerwiec brudzi i szpeci.

Co uczyniłoby nas braćmi Rimbaud?
Starzejemy się bardzo wolno, spokojnie.
Nikt nie zagraża nam w przytułku

złych wydawców i ani jednej
recenzji. Ale bardzo kochamy się,
ponieważ, po śmierci Rimbaud, nie ma życia.

(Delikatni, 2006)

                                   tłum. Aleksandra Rudzka


Emaus

A w kieszeni piasek, drobne
kamienie, bez wartości, suchy
nawóz, źdźbła trawy, stary
plastik i jałowa pamięć
o swoich. A w kieszeni
bardzo pomarszczony papier, światła
zapisane obcymi znakami,
może rachunki, list, którego
nikt nie umie już przeczytać,
albo prosty moment ciszy.
A w kieszeni niewiele więcej
– piasek, kamienie, źdźbła, plastik –
jakiś papier, cisza zaledwie.

Żadnej godziny w kieszeni,
w jednych, co wołał, wytrwały,
by nigdy nie przybył tutaj,
w innych, co zapomniał o swych cieniach.
Żadnej nocy, ani w przeddzień
nocy, anioła, który odszedł.

(Witryna kałuż, 2011)

tłum. Aleksandra Rudzka